Zdjęcia oraz opisy na tej stronie są mojego autorstwa - nie pozwalam na kopiowanie, przetwarzanie czy ponowne udostępnianie ich bez mojej wiedzy i zgody.

Szukaj na tym blogu

niedziela, 30 września 2012

Essence - LE Wild Craft, eyebrow set


Zestaw do brwi z nowej edycji limitowanej od Essence to rzecz zdecydowanie warta uwagi. Głównie ze względu na to, że rzadko pojawiają się tego typu kosmetyki. A i brwi to często pomijany w makijażu rejon - sama biję się w pierś. Zwykle trochę obawiam się je ruszać, mając przed oczami wizję sztucznie odcinających się od całości, przesadzonych krech.

Swego czasu w swojej ofercie Essence miało Eyebrow stylist set, ale niestety został on wycofany. Tym razem poza dwoma kolorami matowych cieni do podkreślenia brwi jest jeszcze trzeci - lekko lśniący do rozświetlenia łuku.


Kolory są w sam raz do brwi - matowe, nie za mocno napigmentowane, nie osypują się. Raczej ciężko będzie zrobić sobie nimi krzywdę.


Małe porównanie do wspomnianej wcześniej paletki. Opakowanie jest zdecydowanie ładniejsze i solidniejsze. Ogromny plus także za pędzelek, tym razem nie jest taki sztuczny i korzysta się z niego o wiele przyjemniej. Tym razem nie ma dołączonych szablonów do brwi, ale i tak z nich wcześniej nie korzystałam więc strata jest mała.


Pierwsze trzy swatche to paletka z WC, dwa ostatnie to paletka wycofana już ze stałej oferty:


Czas na zdjęcie poglądowe 'przed i po'. Należę do osób, które boją się podkreślać brwi, bo często mam wrażenie, że efekt jest zbyt mocny i że rzucają się w oczy bardziej niż bym tego chciała. Tym razem jest zupełnie inaczej, bardzo polubiłam się z tą paletką. Zdecydowanie brać, jak tylko się pojawi! :)




EDIT:
Niezawodna Zoila uświadomiła mnie, że zestaw ze stałej oferty dalej jest w sprzedaży. :D

czwartek, 27 września 2012

Catrice - LE SpectaculART (zapowiedź)

Edycja mająca pojawić się w niemieckich drogeriach w listopadzie/grudniu 2012. Tym razem inspiracją są Indie. Enjoy! :)


 



środa, 26 września 2012

Wibo - Eyeliner czarny


Na łamach bloga opisywałam wiele eyelinerów, z samego Wibo wyszło kilka recenzji. Z tej podstawowej serii pokazywałam Wam już wersję stalową i granatową i sama nie wiem, dlaczego czarna do tej pory się tu nie pojawiła.

Nie jest to może nie wiadomo jakie odkrycie, ale najwyższa pora o tym napisać: lubię go! Jest to eyeliner, który towarzyszył mi w pierwszych nieudolnych próbach malowania kresek na oczach. Cenię go sobie głównie ze względu na bardzo wygodny pędzelek, którym bardzo łatwo mi się operuje. Plus także za to, że opakowanie da się postawić.


Krycie jest w porządku, zdarza się, że trzeba poprawić kreskę, bo odrobinę prześwituje. Na powiekach wysycha do matu. I choć nie jest to smolista czerń, to ładnie wygląda na powiekach.


Stosunek jakości do ceny jest bardzo zadowalający. Tu na zdjęciach pokazane są kreski po całym dniu noszenia. Eyeliner jest dość tani - za 4 ml zapłacimy w Rossmanie od 6 do 8zł. Ja zużyłam już (nie przesadzając) z 7 buteleczek i często do niego wracam. :)




wtorek, 25 września 2012

Essence - LE Hot Winter Drinks, 24h hand protection balm (zapowiedź)


Rzadko ekscytuję się kremami do rąk, ale tym razem nie przejdę koło nich obojętnie. Mówię oczywiście o zimowej linii balsamów Essence, inspirowanych rozgrzewającymi napojami.

Karmelowa gorąca czekolada, Jabłkowo-cynamonowy poncz i Piernikowo-herbaciana latte to trzy wersje zapachowe, jakie w tej serii spotkamy. Mam gorrrrącą nadzieję, że trafią do nas, bo kupię je wszystkie. :)


poniedziałek, 24 września 2012

Hean - Colour Celebration, Intensywnie kryjące cienie do powiek


Z Heanem nie miałam do tej pory wiele wspólnego. Korciły mnie zdjęcia tych kosmetyków w sieci, czy zapowiedź neonowych cieni do powiek, ale nigdy nie na tyle, żeby jeździć i szukać czy zamawiać w sklepie internetowym.

Nie chciała przyjść Asia do Heana to przyszedł Hean do Asi - marka ta była sponsorem na wrocławskim spotkaniu blogerek. Tym sposobem trafiła do mnie między innymi paletka cieni Colour Celebration.

Wariantów kolorystycznych dostępnych w tej serii jest 19:


Moja trójeczka to numer 279. Na opakowaniu znajdziemy informację o numerze partii i dacie ważności, w tym przypadku jest to listopad 2014r. Polubiłam je od pierwszego pomacania. Są mocno napigmentowane, lekko metaliczne, ale nie tandetne.


Cienie mają bardzo przyjemną konsystencję - miękką, satynową. Dobrze współpracują i nie bledną na powiece. Podoba mi się też dobór odcieni, wszystkie trzy się ładnie ze sobą komponują (chociaż najczęściej korzystam ze złota i brązu). Używałam ich na różnych bazach i za każdym razem trzymały się bardzo przyzwoicie, żadnych powodów do narzekań.


Cena to ok.9 zł i uważam, że zdecydowanie warto się za nimi rozejrzeć. Tak, jak napisała LaNińa - chętnie przygarnęłabym jeszcze taką trójkę w wersji matowej.

Troszkę ciężko z dostępnością, ale podpowiem, że we Wrocławiu Hean znalazłam np. w drogerii w Feniksie. :)

sobota, 22 września 2012

Essence - LE Cherry Blossom Girl nail polish


Druga po różu rzecz z limitki Cherry Blossom Girl, która wpadła w moje ręce, to właśnie lakier do paznokci. Różem byłam zawiedziona, za to lakier trochę poprawił mi humor. :)

Kolor to 04 It's peach not cherry, ale nie nazwałabym go brzoskwinią - wychodzą z niego mocno pomarańczowe tony. Kolor jest ciekawy, kremowy i nie mam za bardzo go do czego powrównać (ale to dobry znak ;)).


Lakier z CBG to dwuwarstwowiec, który nie schnie może z niesamowitą szybkością, ale też nie przerażająco wolno. Konsystencję ma całkiem przyjemną, chociaż trzeba się przyłożyć do malowania, bo potrafi robić numery i smużyć. Za to bardzo ładnie lśni.

Słyszałam opinię, że szybko odpryskuje, ale się z nią nie zgodzę - nosiłam go na paznokciach trzy czy cztery dni zanim zdecydowałam się go zmyć i cały czas wyglądał nieźle. Od lakierów Essence więcej nie wymagam, więc byłam całkiem zadowolona.




Kiedy ta limitka wejdzie do Polski, to chyba rozejrzę się jeszcze za tym wiśniowym. :)

środa, 19 września 2012

Po upływie 90 dni z Merz Spezial Dragees


Drażetki Merz Spezial przez 18 lat na rynku Polskim (na światowym od 1964 roku), wyrobiły sobie całkiem niezłą opinię. Ja miałam z nimi styczność wcześniej z racji tego, że pracuję w farmacji, ale nigdy sama ich nie stosowałam. Dzięki agencji PR Vel Vesna Lorenc miałam okazję wypróbować trzymiesięczną kurację na własnej skórze (i włosach i paznokciach ;)), i z przyjemnością z niej skorzystałam.

Dotychczas nie porywałam się na suplementy diety tego typu, bo zawsze brakowało mi systematyczności - a ona jest w takiej kuracji podstawą. Muszę jednak przyznać, że tym razem jestem z siebie dumna, mimo, że zdarzyło mi się przegapić kilka drażetek...

Opakowanie to nie standardowe blistry, a elegancka buteleczka z mlecznobiałego szkła. Żeby nie zapominać o kolejnych pigułkach postawiłam ją na toaletce. Zasada była z założenia prosta: kiedy rano się maluję do pracy - jedna drażetka, kiedy wieczorem zmywam makijaż - druga. I funkcjonowało to całkiem nieźle, chociaż o kilku wieczornych dawkach zapomniałam. Zdecydowanie atrakcyjniejsza byłaby wersja 1 drażetka dziennie.

Wracając na chwilę do samego opakowania - ładnie wygląda na toaletce (nie jak 'jakieś leki'), ale np kiedy jechałam na urlop, to pomyślałam, że jednak wygodniej byłoby w blistrach. Jestem też świadoma tego, że taka butelka to wyższa cena, a suplement tani nie jest.

Wiem, że na przestrzeni tych lat raz zmieniono skład (usunięto z niego drożdże, mogące powodować uczulenia), wiązało się to z wymogami UE. Nie mam porównania do poprzedniej wersji, więc skupię się na skuteczności tej dostępnej obecnie. Merz Spezial stosowałam cały czerwiec, lipiec i sierpień, czas zatem zebrać obserwacje i przemyślenia.


Włosy:


Jeśli już trochę mnie znacie, to wiecie, że zapuszczam włosy jednocześnie stale je przedłużając. Mało jest więc osób, które widzą mnie w naturalnej długości. Jednak od tych, które dostąpiły tego zaszczytu ;), usłyszałam, że bardzo mi urosły. Faktycznie, dawno nie widziałam, żeby rosły tak szybko, aż żałuję, że nie dokonałam żadnych pomiarów. Zyskały też trochę na objętości i pojawiło się sporo nowych (choć ten efekt nie jest już aż tak rzucający się w oczy). Ogólnie mam wrażenie, że są w lepszej kondycji. Na plus.


Skóra:



Tu dla odmiany nie zauważyłam wiele, ale też nigdy nie miałam dużych problemów z cerą. Po upływie pewnego czasu powinna być mocniej odżywiona, elastyczna, gładka i wyglądać bardziej świeżo. Czasami miałam wrażenie, że może i tak jest, ale na następny dzień wszystko widziałam po staremu. Nie mam więc pewności, że była to zasługa Merz Spezial.


Paznokcie:


Paznokcie kiedyś były moją zmorą. Jako dziecko je maltretowałam i latami były bardzo słabe, cieniutkie i rozdwajające się. Stosowałam odżywkę Eveline i trochę się poprawiło, ale po jej odstawieniu powoli wracało do normy. Kiedy zaczęłam kurację Merz Spezial przestałam stosować jakiekolwiek odżywki, żeby zobaczyć jaki wpływ na paznokcie będzie miała sama suplementacja. No i cóż, cudu nie ma. Nie zrozumcie mnie źle - jestem zadowolona z efektu, ale działanie od wewnątrz w moim przypadku widać musi być połączone też z zewnętrznymi wspomagaczami. Zacznę od tego, że moje paznokcie zrobiły się niesamowicie twarde i jestem z tego powodu zachwycona. Już się nie wyginają i dają radę nawet mocnym uderzeniom. Parę razy przywaliłam tak, że byłam przekonana, że po paznokciu, a tu niespodzianka - płytka cała.

Nigdy też tak szybko nie rosły jak teraz, wreszcie udało mi się je zapuścić. Jednak jeśli chodzi o rozdwajanie, to niewiele się zmieniło. Teraz są twardsze i grubsze i jeśli jakiś zacznie się rozdwajać, to robi to wręcz spektakularnie i odchodzi mi nagle wielki płat. Wróciłam więc do odżywek (tym razem już nie Eveline) i jest lepiej. No cóż, nie można liczyć na to, że mała drażetka rozwiąże wszystkie nasze problemy. ;)

Czy kupię ponownie?


Jeśli trafię na przecenę / okazję, to pewnie kupię. Jednak te 40-50zł za miesiąc (przy świadomości, że suplementy trzeba brać przez X miesięcy, żeby zobaczyć jakieś konkretne efekty), to troszkę za dużo.


Używałyście Merz Spezial? A może macie do polecenia inne suplementy tego typu?



Produkty tu opisane zostały mi przysłane w ramach współpracy, nie miało to jednak wpływu na moją opinię.

poniedziałek, 17 września 2012

Essence - LE Wild Craft highlighter powder


Czas na kolejny kosmetyk z limitki Essence o niefortunnym skrócie (WC) - rozświetlacz do policzków. Do wyboru jest jedna wersja kolorystyczna, odpada więc zastanawianie się nad standem 'czy ja nie potrzebuję wszystkich odcieni?'. ;)

Rozświetlacz dostępny jest w kolorze 01 Let's get wild, a opakowanie ma identyczne jak opisywany przeze mnie niedawno róż z Cherry Blossom Girl (z tą różnicą, że tu czarny plastik jest tu matowy, przez co pudełko wygląda odrobinę ładniej). Pojemność to 11g, a data ważności - około 2 lat


Puder tłoczony jest we wzór mający przypominać/kojarzyć się z korą drzewa. Podoba mi się on a jednocześnie nie będzie mi bardzo szkoda, jeśli się zetrze. Przy niektórych tłoczeniach mi szkoda i kombinuję, żeby omijać. ;)


Na opakowaniu jak byk stoi 'highlihgter', ale z opisu na stronie można wyczytać, że w beżowym pudrze zatopione są 'shimmer pigments'.


Rozświetlacz na skórze daje efekt tafli, ale w świetle słonecznym widać wyraźnie wybijające się na pierwszy plan drobinki. Nie jest to jednak brokat a właśnie shimmer.


Wybrałam takie zdjęcie, na którym najlepiej widać skrzące się drobinki. Efekt jest całkiem przyjemny, tylko trzeba uważać, żeby nie migrowały po twarzy. :)


Jak się Wam podoba? Będziecie na niego czyhać?

niedziela, 16 września 2012

Essence - LE Wild Craft szminka #02


Kolor ten to jeden z dwóch, jakie możemy znaleźć (albo będziemy mogły, bo w Polsce będzie w okolicach października) w nowej limitce Essence - Wild Craft. Numerek 01 to dość odważna śliwka, ja tym razem postawiłam na spokojny 02 o wdzięcznej nazwie Rosewood Hood.


Opakowanie szminki jest identyczne, jak tych ze stałej oferty, jeśli macie chociaż jedną, to wiecie, czego się możecie spodziewać. Podobnie, jeśli chodzi o konsystencję - Rosewood Hood wydaje mi się odrobinę bardziej śliska i 'mokra', ale może to być złudzenie (te egzemplarze, do których mogę ją porównać, kupiłam jakiś rok temu). Nie ma jednak zapachu, który w tych pomadkach czasem mnie drażnił.


A teraz będzie małe porównanie do innej szminki Essence - In the nude:



Na ustach nie zobaczycie oszałamiającego krycia - raczej podbicie koloru. Usta wyglądają na lekko wilgotne, szminka jednak szybko się zjada i trzeba poprawiać co godzinę-dwie.



Trzeba tylko uważać z ilością - jeśli się przesadzi, to lubi się gromadzić w załamaniach:



Liczyłam w głębi serca na odkrycie roku, ale nie jestem szczególnie rozczarowana. Wiele nie różni się od szminek na stałe rezydujących w szafie Essence -  jest to przyjemna pomadka na co dzień, chociaż krycie i trwałość mogłyby być trochę lepsze. :)

piątek, 14 września 2012

Denko nr 2


Szał denkowania trwa u mnie niezmiennie, tym razem przybywam do Was z dużo większą ilością opróżnionych opakowań.

Aż się sama zdziwiłam, kiedy wysypałam je wszystkie z torby, do której je systematycznie wrzucam - nie sądziłam, że uzbierało się ich aż tyle. Zobaczycie sporo miniatur, wzięłam się za zużywanie tych ze wszelkich boxów. Zrobiłam też mały porządek w tuszach do rzęs.

Do kubła trafiają:


1) i 2) kremy marki Lierac - Mesolift i Hydra-Chrono+

oba trochę rozczarowujące biorąc pod uwagę cenę pełnowymiarowych produktów (około 100zł). Ładne zapachy to w sumie wszystko, bo nie wchłaniały się dobrze i nie zauważyłam też jakiejś wielkiej poprawy stanu skóry. Pierwszy mocno natłuszcza przez co nie mogłam go stosować pod makijaż. Drugiego używałam  na noc i jeszcze rano czułam na twarzy śliską, jakby silikonową powłokę. Żegnam się i na razie nie planuję zakupu w przyszłości.

3) Lierac - żel pod prysznic o zapachu trzech białych kwiatów

Ten produkt Lierac'a zużyłam z większą przyjemnością, jednak znów głównie z powodu zapachu. Poza tym - ot, żel pod prysznic.

4) Avon - peeling do stóp Zielona herbata i mięta

5) L'occitane- mydło z liśćmi werbeny

Fajne mydełko, bardzo lubię werbenę w kosmetykach. Dodatkowo uroczy kształt liścia. :)


6) KTC - woda różana

Zużyłam ją głównie do robienia płynów dwufazowych, ale zdarzało mi się nią także przemywać twarz dla odświeżenia czy rozrobienia maseczek. Jak będę w Kuchniach Świata to dokupię butelkę. :)

7) St.Moriz - samoopalacz w piance

Ulubiony, kupiłam już następne opakowanie.

8) Original Source - żel pod prysznic Mięta i drzewo herbaciane

9) Rexona - dezodorant Fresh

Spełnia swoje zadanie, długo utrzymuje się ładny zapach. Jestem zadowolona, ale szukam dalej. :)


10) Isadora - mleczko do demakijażu

Tragedia, robiłam kilka podejść i za każdym razem strasznie piekły mnie oczy (a preparat jest specjalnie do ich zmywania). Nie polecam.

11) CHI - jedwab do włosów

Jedwab do włosów w moim odczuciu trochę lepszy niż Biosilk. Pachnie jak męski kosmetyk - zazwyczaj mi się to podoba, ale czasem przeszkadza.

12) NUXE - olejek wielofunkcyjny

Bardzo dobry olejek - szkoda, że drogi jak cholera. Wiem, że jak kiedyś będę miała zbędne 100zł to raczej wydam je jednak na coś innego.

13) Bioderma - Sensibio H2O płyn micelarny

Troszkę zbyt mała pojemność, żebym mogła mieć na temat tego płynu jakieś większe przemyślenia. ;)

14) Amargan - olejek do włosów z dodatkiem olejku arganowego

Kosmetyk ma niezłe działanie na włosy, ale tylko w trakcie używania. Nie zauważyłam długofalowego nawilżenia czy odżywienia.

15) Joanna - piwny szampon do włosów 


16) MIYO - podkład Fresh Face

17) Essence - Studio Nails top

Na początku byłam zakochana w efekcie... Niestety lakier dość szybko zmienia konsystencję i pod koniec ciężko było go nałożyć tak, żeby powierzchnia była gładka.

18) Skinfood - puder Peach Sake 

Zużyłabym go już dawno temu, ale im bliżej końca, tym rzadziej po niego sięgałam. Żal mi się było rozstawać. ;)

19) Sephora - rozświetlacz pod oczy

Kupiłam go na przecenie za 9zł. Ma bardzo przyjemny aplikator w postaci mięciutkiego pędzelka, ale niestety zbierał mi się w załamaniach - bez rewelacji.

20) Essence - eyeliner Black Mania

Leżał nieużywany miesiącami bo nie podobał mi się aplikator. W końcu przełożyłam do niego pędzelek od innego eyelinera i teraz nadszedł jego kres. ;)


21) Maybelline - Lash Stiletto

To mój drugi czy trzeci zużyty egzemplarz i na razie na tej liczbie się skończy - szukam jednak czegoś innego.

22) Wibo - mascara z różanej kolekcji

23) Essence - Stays on and on

Lubiłam jej miniaturową szczoteczkę, niestety ta mascara jest już wycofana.

24) N.Y.C. - Lash Precise

25) Essence - Multi Action

Ulubiony tusz wielu dziewczyn, dla mnie jednak bez rewelacji.



Jestem z siebie dumna, kiedy widzę prześwity na toaletce i w łazience!

Wibo Glamour Diva - kolekcja jesień 2012



Wyjątkowa kolekcja kosmetyków przygotowanych specjalnie dla pewnych siebie kobiet, które uwielbiają błyszczeć i uwodzić makijażem. Limitowana stylizacja o wyjątkowej kolorystyce cieni i migoczących maskar do rzęs. Kosmetyki wchodzące w skład kolekcji Glamour Diva będą niezbędne by olśnić wszystkich na wieczornym wyjściu.

W skład kolekcji wchodzą:


Diva's Make Up Kit - Zestaw sześciu metalicznych cieni do powiek w idealnych kolorach do przygotowania wieczornego makijażu!

Diva's Celebrity Eyes - Sztuczne rzęsy w 2 wzorach

Diva's Gel Eye liner – Eye liner w żelu z błyszczącymi refleksami

Diva's Spectacular - Glitterowa maskara do rzęs

żródło: wibo.pl

Możecie się także spodziewać linii 5 nowych lakierów stanowiących uzupełnienie tej kolekcji. Jestem w szczególności ciekawa sztucznych rzęs - może się okazać, że za nieduże pieniądze dostaniemy dobrą jakość, a wzory z zapowiedzi mi się podobają.

Glamorous Diva wejdzie do sprzedaży w październiku, a ponieważ zostałam wybrana na Ambasadorkę tej marki, będziecie mogły u mnie zobaczyć ją troszkę szybciej. :)

środa, 12 września 2012

ShinyBox wrzesień 2012


W tym miesiącu boxy się niewiarygodnie zgrały. O tym, że trafi do mnie dzisiaj Glossy wiedziałam - bo kurierzy bombardowali mnie od wczoraj mailami, a dzisiaj o 7:00 rano telefonicznie. Shiny był jednak niespodzianką, otwierałam oba pudełka właściwie jednocześnie. :D

Tym razem nie uświadczymy kolorówki, w przeciwieństwie do odsłony sierpniowej. I powiem Wam, że podoba mi się bardziej od poprzedniego. Mimo, że zwykle jojcze o kosmetyki do makijażu we wszelkich boksach.

W pudełku znajdziemy sześć kosmetyków, ale producentów tylko trzech - tym razem chodzą parami!




1) DERMEDIC peeling enzymatyczny HYDRAIN3, pełny produkt (30zł/50g)
2) DERMEDIC koncentrat balsamu HYDRAIN3, pełny produkt (27zł/200ml)


Komplet przeznaczony do skóry mocno przesuszonej, czyli takiej, z jaką zmagam się od dłuższego czasu. Są to produkty w wersji pełnowymiarowej. Zawierają między innymi mocznik i kwas hialuronowy a także wodę termalną. Oba mają taki sam zapach - delikatny, kojarzący mi się ze skoszoną trawą.



3) BIODERMA Hydrabio Masque, tubka 15ml (pełny produkt 89zł/75ml)
4) BIODERMA Hydrabio Serum, tubka 15ml (pełny produkt 84zł/40ml)


Maska i serum głęboko nawilżające z serii Hydrabio. W sumie to całkiem niezły pomysł dawać takie kosmetyki w duecie, może równoczesne ich użycie wzmocni efekt. Mam jeszcze miniaturę płynu micelarnego z tej linii, więc postawię na kompleksowe działanie. :)


5) ZEPTER krem do rąk Swisso Logical, 2 x tubka 5ml (pełny produkt 74zł/100ml)
6) ZEPTER owocowy tonik nawilżający La Danza, tubka 5ml (pełny produkt 276zł/200ml)


Gdyby nie te dwie miniatury, to chyba żyłabym w błogiej niewiedzy. ZEPTER ma w ofercie także kosmetyki? Od kiedy i czemu mi nikt nie powiedział?! :D

Pisząc 'miniatury', mam na myśli prawdziwe maluszki. Ich pojemność to 5ml i nie wiem, czy ktokolwiek zdecydował by się na zakup toniku za prawie 300zł jedynie po takiej próbeczce.



Wartość kosmetyków z tego pudełka to około 122zł.

Dodatkowo znajdował się w nim katalog kosmetyków Zepter oraz zawieszka wykończona kryształkami (także od tej marki).

Które pudełko według Was w tym miesiącu wygrywa - Glossy czy Shiny?



Produkt tu opisany został mi udostępniony do recenzji, nie miało to jednak wpływu na moją opinię.

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...