Pod drzwi Gruzina trafiliśmy przypadkiem już w dniu otwarcia, niestety nie było szansy na degustację - lokal pękał w szwach. Od tego czasu planowałam, że któregoś dnia wybiorę się spróbować co gruzińska kuchnia ma do zaoferowania. Co prawda na Wrocławskim rynku jest jeden gruziński lokal, ale opinie o nim skutecznie mnie zniechęciły do odwiedzin.
Tego miejsca nie można nazwać małym, jest wręcz miniaturowe - dwa stoliki i kilka krzeseł.
Równie skromne jest menu, które składa się zaledwie z kilku pozycji gruzińskiego fast food'u:
Ulotka :
Wybraliśmy Chaczapuri imeruli (10 zł), Kubdari (10 zł) i gruzińska oranżadę estragonową (6zł) :
Podsumowując: jeśli zależy Ci na dobrym jedzeniu a nie na pięknej oprawie i artystycznej kompozycji na talerzu (i nie straszne Ci jest podduszenie się dymem z pieca, od którego czasem w środku jest siwo) to serdecznie polecam U Gruzina. Ja na pewno nie raz tam wrócę.
o mamo, lubię takie rzeczy *_*
OdpowiedzUsuńnigdy nie byłam w restauracji, która serwuje gruzińską kuchnie. plaski wyglądają smacznie
OdpowiedzUsuńW trakcie zamieszek w Gruzji do mojej szkoły zostały zaproszone gruzińskie dzieci (mieszkały wtedy w szkolnej bursie) i gdy miały już odjeżdżać to w ramach podziękowania zrobiły "czaczapuri fenowani" (a w każdym razie coś co tak wyglądało) :). Było to całkiem smaczne więc szkoda, że "u Gruzina" jest tak daleko ode mnie bo z chęcia bym się wybrała.
OdpowiedzUsuńMmmm aż zrobiłam się głodna :) Ale do Wrocławia mam za daleko..
OdpowiedzUsuńTrochę daleko, ale pokuszę się :)
OdpowiedzUsuńGruzińskie Chaczapuri mnie nie urzekło, zatem spróbuję zjeść "U Gruzina".
Uwielbiam gruzińską kuchnię, jaka szkoda, że w Krakowie nie ma takich "prawdziwie" gruzińskich miejsc!
OdpowiedzUsuńNo ciekawe, czy ten ser smakuje tak jak prawdziwy gruziński ;p Muszę się kiedyś wybrać do jakiejś gruzińskiej knajpy u nas w Wawie i porównać :)
OdpowiedzUsuńw ogóle trzeba było wziąć adżruli, jest najlepsze! :D
p.s. ja ostatnio wrzucałam na insta zdjęcie chinkali :)
Adzaruli wyglada super, na pewno nastepnym razem zamowie, chociaz nie lubie plynnego zoltka.
OdpowiedzUsuńLubię takie plackowo-pitowe pieczone, poszukam jakiegoś "Gruzina" u siebie w mieście!
OdpowiedzUsuńostatnio odkryłam kuchnię gruzińską i się w niej zakochałam :)
OdpowiedzUsuńMmmm :).
OdpowiedzUsuńOstatnio zapanowała chyba jakaś moda na takie placki. To już druga tego typu knajpa, która się pojawia u nas - kilka miesięcy temu otworzyło się Gryz.li na Białoskórniczej :)
Slyszalam o nich, sa na mojej liscie miejsc do odwiedzenia :)
OdpowiedzUsuńMmm smacznie to brzmi i wygląda również, na pewno zajrzę! :)
OdpowiedzUsuń