Sally Hansen - Complete Salon Manicure #Crinoline

Podstępna Sephora, wie, czym mnie zwabić. Dostałam ostatnio smsa o 20% obniżce. Byłam spłukana (gwarancja, że nie przepuszczę kasy), więc pojechałam się rozejrzeć.

Kiedyś wpadł mi w oko ten lakier, ale akurat był tylko tester na standzie. Tym razem oczywiście stał jeden, jedyny egzemplarz. No i przepadłam. Jest to bardzo jasny beż, wpadający wręcz w biel, z lekko różowymi tonami. Kojarzy mi się trochę ze słynnym Pure Porcelain i zwyczajnie musiałam go mieć. Regularna cena to 39 zł, ze zniżką - 32 zł. A ja ani złotówki przy sobie...

Pojechałam do domu i już godzinę później po niego wracałam. Wydałam ostatnie pieniądze, co do grosza. Żałuję?

Lakieru jest sporo - buteleczka mieści prawie 15 ml. Bardzo podoba mi się pędzelek - jest szeroki, gęsty i miękki, świetnie mi się nim maluje.

Sam lakier mnie zaskoczył, na szczęście pozytywnie. Mam kiepskie zdanie o droższych markach - np Essie mnie strasznie rozczarowało.

Ponieważ jest to jasny kolor, myślałam, że będzie gorzej krył i że schnięcie będzie udręką. Na szczęście nie. Nie zrozumcie mnie źle - dalej trzy warstwy to optimum, ale przy tym kolorze spodziewałam się większych problemów. A schnąć mógłby odrobinę szybciej - jedyny minusik.

Jest kremowy i bardzo ładnie lśni po wyschnięciu. A najlepsze jest to, że wytrzymuje na moich paznokciach 4-5 dni. Wiadomo, nie wygląda wtedy już tak idealnie jak pierwszego dnia, ale nie odpryskuje - jedynie ściera się na końcówkach.

W sumie nie spodziewałam się, że lakiery Sally Hansen mają taką przyjemną konsystencję. I pewnie żyłabym w nieświadomości, gdyby nie ten konkretny kolor. :)

Lakiery te można kupić także w Super Pharm, ale tam kosztują 45 zł. :)

Podoba się?